czwartek, 1 grudnia 2011

23 dni do Antka - według terminu i lekkie podsumowanie

Wiem, że Antoś będzie wcześniej, ale nie mogę się powstrzymać przed tym całym, pięknym odliczaniem. A, że to już końcówka to mi się zbiera na jakieś podsumowania i refleksje. Pierwsza myśl - to początek ciąży - mąż chciał bardzo, ja miałam pewne obawy i wahania. Raz chciałam, raz nie. A czemu? A z czystych egoistycznych pobudek. Byłam kawoszem - 4, 5 filiżanek kawy to była norma - a tak musiałam zrezygnować. Od wielu lat byłam nałogową palaczką - większa paka dziennie to dla mnie norma i co gorsze uwielbiałam to - pełny relaks i przyjemność. Wiedziałam, że będzie ciężko rzucić. Poza tym wspomnienia poprzedniego porodu, śmierć kogoś bardzo mi bliskiego budziło obawy, że teraz też coś może się stać. No i konflikt serologiczny - nie aktywny, ale zagrożenie nim - też zniechęcało. A życie było cudnie ułożone, syn duży, fajny, kontaktowy - do pogadania i zabawy. Więc po co znów pieluchy? No i co z pracą?

Wszystko przeważyło szalę na brak kolejnego potomka. A jednak chęć męża zwyciężyła ( w tajemnicy przyznam, ze instynktownie też bardzo chciałam, ale się bałam). No i stało się - wyniki testu potwierdziły to, co czułam. Bo ja i teraz i przy Kubusiu już przed testem wiedziałam, czułam całą sobą. Ciąża. Ale nie rzuciłam fajek, a kawę tylko ograniczyłam. Była komunia synka, biały tydzień, nie było czasu iść do lekarza. Poszłam 31 maja. Potwierdził. Wróciłam do domu. Poszłam do sklepu. Był upał, było mi słabo. Przy kasie dostałam krwotoku. Nie plamienia - krwotoku. Ledwo doszłam do domu. Ze spodni kapała krew. Mąż był w pracy na wyjeździe. W domu synek i teściowa - nikt jeszcze o dziecku nie wiedział. Weszłam zapłakana i zakrwawiona. Krew była do kolan, siąpała, potem jakieś skrzepy. Myślałam, że już po wszystkim. Straciliśmy je. Zawieziono mnie do szpitala. Tam przyjęto na chirurgię ginekologiczną. Lekarz był nie miły. Nic nie powiedział. Płakałam całą noc. W południe dopiero zrobiono mi USG. On tam był! Cały i zdrowy! Dzielne chłopisko moje! Byłam w szoku, ale i przeszczęśliwa. Był Dzień Dziecka. Jeden z najpiękniejszych dla mnie - nasze dziecko przeżyło. Diagnoza - poronienie zagrażające. Od tego dnia nie zapaliłam do dziś. I już do ust nie wezmę. Nie mam się czym chwalić, bo nie powinnam palić wcale. Ale to nie przez fajki mały by wypadł. Ważne, że jest. Że był silny. Brałam leki na podtrzymanie przez większą część ciąży. Nie dawno odstawiliśmy.
Z takich czysto ciążowych dolegliwości: ból piersi na początku, mdłości - brak, teraz zgaga i bezsenność, opuchlizna. Rozstępy mnie ominęły - ale mam ich pełno po pierwszej ciąży to może dlatego. Przytyłam dużo, a nawet dużo za dużo i wiem, że szybko do formy nie wrócę i spodni ukochanych za szybko nie włożę. Wiem, że to w dużej części przez rzucenie palenia - musiałam coś do ust wkładać i przeżuwać, a najlepiej nadawało się do tego jedzenie. To mnie jednak nie martwi - wiem, że schudnę.
Cieszymy się z naszego Antosia, czekamy niecierpliwie. Już niedługo go przytulimy, ucałujemy, wyściskamy. I będę miała 2 "poduszkowców": synków mamusi przytulasków :)


 A teraz lekkie przygotowanie do "po porodzie". Kompletnie nie pamiętam, co mam jeść i pić, a właściwie co mogę. Szukałam jakiejś diety. I wiecie co? Jedyne co postanowiłam to zrezygnować z napoi gazowanych, które królowały przez całą ciążę (po prostu miałam ochotę i tyle). Dużo wody mineralnej niegazowanej. I to tyle. Reszta normalnie, bez ograniczeń.  Nie mamy w domu alergików pokarmowych, a jak coś będzie nie tak z dzieciem, to wtedy drogą eliminacji znajdziemy od czego. No bo czosnek kocham i jem, więc mały jest przyzwyczajony. Słabą herbatę z cytryną uwielbiam, naleśniki z dżemem królują na kolacje, różnego rodzaju zupy, drób i ryby. Nie będę jeść więcej, bo nadmiaru tłuszczyku to mam sporo dla maleństwa. Poza tym w tzw. "praniu wyjdzie".

3 komentarze:

  1. to życzę Ci rozwiązania na kilka dni przed swiętami, żebyście 24 mogli byc juz wszyscy w domku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej! Na prawdę straszne chwile przeżyłaś! Ale najważniejsze, że to co złe macie już za sobą! Ja również życzę, abyście święta spędzili w czwórkę i cieszyli się pięknymi chwilami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochane jesteście! Z całego serca dziękuję Wam za te pełne ciepła słowa!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, pozdrawiam :)