Na Boga, niby wszystko w swoim czasie, ale niech się już zacznie na serio, bo mam serdecznie dość fałszywych alarmów. Najczęściej o 2,3 w nocy myślę, że to już - brzuchol boli jak cholercia, skurcze się zaczynają, ale są nieregularne, tak co 20 min. a potem wszystko cichnie. I tak wkoło! Wczorajszy dzień przeleżałam calutki z bólem brzucha i pewnością, że się zaczęło. Widzicie, ja tak do końca nie wiem, jak to jest, bo przy pierwszym porodzie byłam umówiona z lekarzem na termin, dzidziuś był gotów, zrobił mi masaż szyjki, potem przebił błony, wody poszły, i w 5 godzin urodził się Kubuś. Teraz więc nie wiem sama - mój doktorek powiedział, że mały Antoś jest faktycznie bardzo nisko i widać, że mu się spieszy i może tak w każdej chwili zechcieć wyjść! Zobaczymy, co we wtorek powie doktorek. O ile do wtorku wytrzymam nerwowo. Choć już jestem spokojniejsza, bo: wczoraj małż skręcił z Kubusiem komodę i przewijak, a dziś łóżeczko i wreszcie wszystko gotowe. Jutro mam w planach fryzjera, bo potem przy małym ssaku to będzie dość ciężko się wyrwać.
Jakiś czas temu zarejestrowałam się na stronie Bebilonu i ostatnio dostałam od firmy miłą niespodziankę:
Pudełeczko, a w nim nie jakieś tam próbki produktów, tylko:
Miś zamieszkał w nowym łóżeczku:
No i chwalę się, choć zdolności do szycia ręcznego nie posiadam, to jednak tym razem jestem z siebie dumna. A przyznam się, że zwlekałam, ale jak bóle mnie złapały to uszyłam je w jeden wieczór i ranek. A materiał to ścinki, które dostałam od wujka i cioci - miałam nimi wypchać dekoracje świąteczne, które też szyję :))
Przybornik, jeszcze dość pusty, ale w trakcie użytkowania znajdzie się sporo przedmiotów podręcznych, jak sądzę:
Łóżeczko czeka na swojego małego mieszkańca:
Komoda z przewijakiem i rożek też czekają:
Na razie wszystko upchane w naszej blokowej sypialni, ale docelowo mebelki trafią do antosiowego pokoju :)
Cóż, nie umiem robić zdjęć i jakoś tak dziś ciemno w mieszkaniu, ale nie mogłam się oprzeć - tak się cieszę, że już wszystko gotowe.
No i dziękuję wszystkim Wam, że przy mnie jesteście, nawet nie wiecie, jak to miło mieć w Was wsparcie! I choć nie znamy się osobiście, bardzo Was polubiłam wirtualnie i cieszę się, że założyłam blog.
Jeszcze raz dziękuję, że jesteście! ;)