piątek, 21 października 2011

My dzieci PRL-u

Zainspirowana ciekawym artykułem "O czym marzyły dzieci PRL-u" odświeżyłam sobie pamięć i ze wzruszenia to mi aż łezka w oku stanęła. Co za czasy, co za wspomnienia! Nie zapomnę, mojej ulubionej rozrywki - chodzenia z mamą do PEWEXU, gdzie utykałam na dziale zabawek - tam zobaczyłam pierwszy raz na żywo przeogromny domek dla lalki Barbie, o którym marzyłam potem co dzień. Tam też zobaczyłam klocki LEGO, których później stałam się szczęśliwą posiadaczką (prezent od Mikołaja - najpiękniejszy, jaki dostałam). Przez całe lata nie zgubiłam ani jednego klocka, nie zniszczyłam pudełka, a potrafiłam bawić się nimi całymi godzinami. Doskonale pamiętam resoraki, które dostawałam od babci i piękny czerwony autobus (zdecydowanie byłam chłopczycą - wolałam bawić się zabawkami "dla chłopców" i bawić się z chłopcami). Przypomniał mi się zapach (bardziej smród) syrenki, którą dziadek wiózł rodzinkę na wakacje na działkę pod Łodzią. Babcia była nauczycielką (jak zresztą ja teraz) i całe wakacje spędzała ze mną w Kolumnie. Do syrenki prócz bagaży trzeba było upchać 2 psy (dużego, czarnego pudla i jamniczkę), rybki i klatkę z kanarkiem :) I było naprawdę wesoło (mimo nieustającego zapachu benzyny)!
A pamiętacie swoje zabawki tamtych czasów? Te kostki Rubika, wańki-wstańki,  matriuszki, hula-hopy, gumy do skakania i w ogóle podwórkowe zabawy na trzepaku? Wtedy gry planszowe rządziły (taki chińczyk na przykład),  tak jak i zabawa w Pocztę. Gry w karty - Piotrusia, ale i te karty dla dorosłych, np. Makao, Wojna (to była pierwsza, której się nauczyłam i synulo też oczywiście umie w nią grać). A bajki - slajdy wyświetlane na ścianie, czy zajączki robione zwykłym lusterkiem - kiedyś wystarczyła odrobina słońca i już była fajna zabawa.
A smaki dzieciństwa - "cudowne Donaldy" (zbierałam historyjki), oranżadę w proszku albo taką w folij ze słomką o dziwnych barwach, czekoladę Wedla z orzechami, czy szynkę konserwową w puszce? A wiecie, że takiej szynki znaleźć nie mogę - chciałam przypomnieć sobie jej smak - jednak żadna jej nie dorównuje.
A zapach świąt - ten urok, którego dziś Boże Narodzenie dla mnie już nie ma... To pewnie dlatego, bo kiedyś "rzucono" na święta pomarańcze, czy  słodycze zaś dziś wszystko jest ogólnie dostępne i już nie ma tego magicznego uroku. Dziś nawet choinka tak nie pachnie, a i bombki są takie stylowe jednokolorowe - bo niby kolorowa choinka to kicz. A ja właśnie ten kicz dzieciakom zafunduje, jak tylko zamieszkamy już w naszym domku. I kolorowe światełka, a nie białe. I upiekę ciasta, żeby pachniał nimi cały dom...
I znów się sentymentalnie zrobiło. Niby tak nie dawno to było, a wszystko się zmieniło, nie ma tych miejsc, odeszli ludzie, a i ja się zmieniłam, choć nie zawsze dociera do mnie, że nie jestem już tą małą łobuzicą...
A na koniec fota i pytanie, kto miał taką lub inną grę?


Miłego weekendu życzę wszystkim dzieciakom PRL-u ;)

7 komentarzy:

  1. heheh, oczywiście, że miałam tą grę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. :) a batonik kukuruku? i oranżada w torebkach foliowych. Ja dotąd moim rodzicom nie wybaczyłam że mi lalki Barbie nie kupili

    OdpowiedzUsuń
  3. Oboje- Mama i Tata Zezullowaci ją mieli:D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tylko o niej marzyłam....

    Za to podpisuję się pod Twoimi wspomnieniami - no może z wyjątkiem tej syrenki ;) Za to pamiętam, jak chodziłam do szkoły na drugą zmianę, na 12.55 i o 10 wychodziłam z domu do sklepu zabawkowego, gdzie bite 2,5 godziny stałam i oglądałam zabawki. I tak niemal każdego dnia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam takich chyba z 10 różnych od astronautów, przez płetwonurków po jajka i wyścigi!
    Pamiętam jak byłam mała i mama stała w kolejce po szynkę, a ja... błagałam na pół sklepu żeby kupiła pasztetową!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też miałam tą gierkę, ale pamiętam, że głównie grała w nią mama wieczorami, była totalnie uzależniona. Nawet chciałam jej kupić jakiś czas temu na Allegro, ale są strasznie drogie, bo to towar deficytowy teraz :)

    I zgadzam się z tym, że obecnie Święta są już inne. Kiedyś ten zapach i klimat.. być może nie do powtórzenie, bo to my dorośliśmy. Teraz najważniejsze żeby nasze dzieciaczki przeżywały ten okres równie pięknie jak my kiedyś.

    Życzę wszystkiego najlepszego w kwestii ciąży. Ja mam termin na za 2 tygodnie. To pierwsze maleństwo, bardzo się boję, ale jednocześnie jestem taka podekscytowana :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, pozdrawiam :)