środa, 31 sierpnia 2011

Tapety zamówione - jupi!

Wreszcie się odważyłam i raz kozia śmierć zamówiłam tapety do domku, a niech się dzieje co chce - ważne, że mnie się podobają (bo mąż i Kubuś to typowi faceci = 0 pomocy z ich strony w kwestii wyboru).
Oto one:

1. pokój synka Kubusia będzie w stylu marynarskim, więc zamówiłam tapetę z kolekcji Simply Stripes:





2. pokój Antosia ma mieć typowo dziecięcy, słodki, pastelowy styl, dlatego wybrałam tapetę z serii Esta for Kids Jimbo (te paski mnie kompletnie urzekły):





Tapeta będzie pod skosami, reszta umalowana cappucino Beckers, a łączenie tapety i farby zakamuflujemy takim oto misiowym borderem :



Mam tylko pewne wątpliwości co, do koloru tego borderu, mam go już w domu  i wydaje mi się, że jest za żółty :( a myślałam, że będzie bardziej kremowy :(


3. to tapeta do sypialni i garderoby (zwykła, tania, na flizelinie, ale mnie urzekła):


4. ostatnia to koronkowa tapeta do holu i bardzo mi się podoba. Zdjęcie nie oddaje jej uroku, ale będzie się wyróżniać na tle szarych ścian i fajnego podświetlenia:

No, ale do mieszkania w domku to jeszcze daleka droga i uzgodniliśmy z małżem (za radą szwagierki), że przezimujemy jeszcze w blokach. Synuś będzie miał blisko do szkoły, ja z maluchem blisko na szczepienia, czy do sklepu. W związku z tym czeka mnie remont naszego blokowego pokoju: malowanie (musimy odświeżyć ściany), zakupienie nowej wykładziny i małe przemeblowanie, żeby upchać łóżeczko. Także rozpoczynam casting na nową, wyjątkowo tanią wykładzinę, najlepiej z krótkim włosiem (z długim właśnie mam do wymiany i strasznie się wytarła), w kolorze czekoladowym - może macie jakieś propozycje? No i nauka psa nie wchodzenia do pokoju, ale o to się nie martwię, bo psa mamy wyjątkowo mądrego :) (a jak nikt nie będzie widział, to i tak Tośka z psem zapoznam, no bo jak inaczej). Uważam, że dzieci lepiej rozwijają się ze zwierzętami, a nasz psiak jest kochany i ja go traktuję jak członka rodziny, tylko, że rodzina męża jest ciut innego zdania niestety.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Wizyta kontrolna - ok



Odetchnęłam dziś z ulgą. Byliśmy u lekarza na wizycie kontrolnej i po badaniu kazał mi już wybrać leki do końca i więcej nie przepisał. Luteiny mam jeszcze półtora opakowania więc i tak na trochę wystarczy, a no-spę kazał brać tylko, jak mam skurcze lub bóle. W razie awarii mam oczywiście dzwonić - czy dzień czy noc. Cieszę się, bo chciałam mieć doktora, na którego mogę liczyć i dzwonić w razie czego. Na krew dalej mam brać żelazo, a na siuśki przepisał mi Urosal. No i co 3 dni mam brać globulki - zapobiegawczo na zapalenie, które już wyleczyłam, a jakoś się w trakcie ciąży przyplątało. Ciśnienie w normie! - to duże zaskoczenie, bo w pierwszej ciąży miałam nadciśnienie.
No i najważniejsze - już 22 tydzień i doktor śmiał się, że jeszcze tylko 15 tyg. i balujemy, na co małż się zestresował i potem dopytywał, czy to dobrze za15 tyg. rodzić. Śmiałam się, jak nie wiem co. Tak szczerze to chciałabym urodzić przed świętami, tak by na święta być w komplecie 2+2, albo jak kto woli 1+3 (kobieta i mężczyźni jej życia).
A w tabeli pt. "Prawidłowy przyrost masy ciała w ciąży" to ja już niestety się nie mieszczę:

(po cichu liczę, że upcham się do tabelki z niedowagą, gdzie można przytyć 16,5 - choć moja waga z przed ciąży z niedowagą nie miała nic wspólnego)

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

3 x żądło




Weekend zwyczajowo minął szybko - bowiem wszystko, co dobre szybko się kończy. Tym razem nie obyło się bez przykrych niespodzianek lub jak, kto woli przygód. Owa przykra niespodzianka wpadła pod moją długą sukienkę i szybko dała znać o sobie. Nim zdążyłam zapłakać zostałam brutalnie użądlona w lewe udo. Nie orientując się w sytuacji rzuciłam w męża ugrillowaną golonką i w te pędy rzuciłam się do ucieczki. Niestety daleko nie odbiegłam, bo moja prześladowczyni próbując spod sukienki się wydostać znalazła się w pobliżu moich pośladków, a z jednym nawet bliżej zapoznała żądląc go potwornie. Właścicielka tegoż pośladka, czyli ja we własnej osobie, przy drugim ukąszeniu płakałam tańcząc niczym cyganka, czyli energicznie wymachując sukienką. Niestety to nie pomogło i moja prześladowczyni w akcie desperacji, próbując ratować swe kruche, owadzie życie użądliła znów w udo - tym razem prawe (pewnie tak dla symetrii odczuwanego przeze mnie bólu). Po tym akcie udało jej się uratować wylatując spod mojej kiecki. A wszystko to odbyło się w urodzinki mojego męża, podczas sobotniego grilla. Widzowie to syn, mąż i jego rodzinka, która biegała za mną próbując zorientować się w sytuacji (ja bowiem jedynie płakałam biegając i machając kiecką). Teściowa poratowała mnie octem, a szwagier cebulą (od sąsiadów zresztą wziętą) - za co im bardzo dziękuję, szwagierka zaś dzielnie twierdziła, że gdyby trzeba było to zawiozą mnie do szpitala, na co mój pierworodny syn zareagował nie najlepiej. Dziś pozostały mi takie oto przemyślenia:
1. na rodzinę w potrzebie jednak można liczyć
2. moja babcia miała alergię na ugryzienia os, czy tam pszczół - ja nie spuchłam, a nawet przeżyłam (tylko mnie te bąble swędzą dziś okrutnie), czyli nie wszystko dziedziczymy po dziadkach,
3. nie zgadzam się z obiegowym przesądem, że po jednym użądleniu owad zdycha - choć to po tym można odróżnić ponoć pszczołę od osy - więc mnie użądliła osa (zastanawiam się czy ona za każdym razem wbijała to swoje żądło, ale czym wówczas by mnie żądliła potem?)
4. stwierdzam, nie bez dumy, że pobiłam mój życiowy rekord użądleń (dotychczasowy wynik to 2 użądlenia, w sklepie, kiedy osa wpadła mi w nogawkę dżinsów).
To by było na tyle przygód ostatniego weekendu wakacji 2011 w wydaniu Asi :)



piątek, 26 sierpnia 2011

Ostatni weekend wakacji


Przyszły Antosiowe czapeczki - oto one:


Jestem chyba uzależniona od łapania okazji w allegro :)  Wczoraj znów szukałam fajnych czapeczek - może wiecie jakie firmy mają ładniejsze, bo jak widzę same pilotki to mi się płakać chce. Też kupię jakieś pilotki po kąpieli, ale ogólnie to mi się wcale nie podobają. Chyba muszę wpaść do H&M, bo tam są jakieś ciekawsze wzory. Jak macie wypróbowane firmy szyjące ciuszki dziecięce to piszcie - z góry dziękuję, bo bardzo przydadzą się sprawdzone opinie :) Wczoraj w nocy kupiłam fajną smerfetkę i niedrapki do pary :)



A teraz właśnie wypiłam słabą kawkę z dużą ilością mleczka (albo jak kto woli mleczko z małą ilością kawki), zjadłam kawałek ciasta śliwkowego (przepis  zachowam, bo jest pyszne nawet z tą przypaloną kruszonką) i ruszamy z Tośkiem w wir sprzątania przed weekendem. W niedzielę mamy mieć gości i liczę na ładną pogodę i grilla na działce :) A mój syn pierworodny wesoło hasa na rowerze z koleżankami i kolegami z klasy i odlicza ostatnie dni wakacji :(  I znów zacznie się wstawanie, ranny pośpiech, popołudniowe lekcje. Jeszcze musimy kupić książki i plecak - resztę obkupiliśmy wcześniej.
No i zaczął się 22 tydzień ciąży - Tosiek jest małym krętasińskim i miewa czkawkę, co jest zabawnym odczuciem. I właśnie doczytałam, że w tym tygodniu wreszcie otworzy oczka z czego bardzo się cieszę (ale nasze maleństwo szybko rośnie!).

czwartek, 25 sierpnia 2011

Wyniki badań :(

Odebrałam dziś wczorajsze badania i ... nie chce mi się nawet o nich pisać :(  Anemia jak była tak jest. Żelazo nic nie pomaga. Najgorzej wyszły badania ogólne moczu - tragedia -wszystko, co można mieć w moczu to ja to mam. Zastanawiam się nad świeżą krwią - płakać mi się chce. Zobaczę co powie mi lekarz - wizyta u niego w przyszłym tygodniu. Za to w normie mam glukozę.
A maluszek kopie na całego :) Uwielbiam go czuć, wtedy wiem, że jest wszystko w porządku. Zamówiłam mu body George - pakę 7 sztuk. Bardzo ładne, jak paczka przyjdzie to zaraz pstryknę fotkę. Przydadzą się pod pajacyki, bo mają krótki rękawek. Mam też na oku fajne bodziaki z długim rękawkiem i półśpioszki :)
Na pocieszenie pstryknęłam ostatnio fotki mojej kuchni - płytki na podłodze już leżą, teraz kładą się w korytarzu.
Tu widać całą kuchnię od strony salonu. Płytki to Paradyż Affron  grafit mat. Są dość ciemne i mają ciekawą chropowatą fakturę:





Tu lepiej widać fakturę gresu. Są równiuśkie - fuga będzie miała 1 mm:



Na koniec pójdzie ciemno szara fuga, którą muszę zaimpregnować:


Na tym ujęciu widać mój wymarzony barek z cegły ręcznie formowanej odgradzający kuchnię od salonu (wciąż czeka na obłożenie cegłą):



A tu widok salonu i suszącej się cegły. Jest to moja wymarzona cegła ręcznie formowana, stara rozbiórkowa, zamawiana na allegro, przyjechała do nas z Gniezna.


Tu próba ułożenia murku z cegły - prócz barku obłożymy całą jedną ścianę w korytarzu, wnękę w salonie i obraz w przedpokoju:

A ja dziś prócz zamartwiania się krwią w moczu, podpatrzyłam przepis z bloga BE HAPPY i upiekłam półkruche ciasto ze śliwek węgierek. Niestety ja mam chyba za silny piekarnik i moja kruszonka zamiast złota jest czarna :(
Ale i tak spróbuję, jak tylko ostygnie :)

środa, 24 sierpnia 2011

Badania i po badaniach



Przeżyłam - towarzyszył mi i wspierał mnie dzielnie synek :) Jedno kłucie, trzy probówki pełne krwi i niezadowolona pani z komentarzem - "Na co pani tyle badań, pierwszy raz widzę, żeby tyle robić. Szkoda pieniędzy. Jak nic się nie dzieje to po co tyle robić?" Ciekawe na jakiej podstawie pani stwierdziła, że nic się nie dzieje, i że lekarz wie gorzej od niej i wkurzyła mnie i tyle. Wyniki do odbioru na jutro. Mamy już po połowie ciąży i uważam, że ostrożności nigdy za wiele. Wolę zrobić więcej badań i mieć spokój, nie zamartwiać się i tyle. Czekamy do jutra, może anemia już minęła? Dziś pogoda nie sprzyja ciężarnym, duchota taka, że ledwo się doczłapałam na badania, a potem spacer do sklepu i z psem. Potem znów do sklepu, sprzątanie, obiad (dziś w menu pyszna nasza ulubiona pomidorówka) i burza. Trochę nas zmoczyło, ale biegać to ja nie będę, a w aptece była kolejka - jeszcze mnie nikt nigdzie nie przepuścił, a dziś w tą duchotę bardzo chętnie bym skorzystała z takiej uprzejmości.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Pierwsze ubranka

Weekend minął w oka mgnieniu, ale bardzo przyjemnie - niestety wszystko, co dobre szybko się kończy. Wczoraj od rana niespodzianka - pierwsze ubranka Tosia dotarły! Wygrana aukcja na allegro i piękna paczuszka powodująca maminy uśmiech i dobry humor od rana. Zrobiona sesja ubranek, niestety nie profesjonalna, jednak nie mogłam się powstrzymać :) A oto i one - ta dam!

 Śliczniusi pajacyk Baby:


Cieplutkie, regulowane, kremowo-misiowe ogrodniczki :



Kolejny polarkowy kremowo-misiowy pajacyk:



I moja duma (walka o niego kosztowała mnie wiele nerwów i potu, krew na szczęście się nie polała) - cudowny, ocieplany, polarowy kremowo-misiowy kombinezonik BRUIN z kolekcji I love my bear:









 I jeszcze fotka wszystkich naszych ciuszków:






Czekam jeszcze na czapeczki :)  no i planuję następne zakupy. Kubuś nim się urodził miał już naszykowaną całą wyprawkę - teraz też nie wyobrażam sobie, że miałabym czekać.
Jutro rano idę na badania krwi, dużo, różnych badań. Ciekawe czy polepszyły mi się wyniki odkąd biorę żelazo. Obecnie biorę polecony mi w aptece - Actferol w saszetkach. Smakowo nie polecam, bo przypomina zardzewiałą śrubkę, ale podobno jest lepiej przyswajalne. Staram się popijać czymś z wit. C, też dla lepszej przyswajalności. W pojutrze będą wyniki więc trzymajmy kciuki. Normalnie nie lubię pobierania krwi, ale w ciąży jakoś inaczej do tego podchodzę. Odwracam wzrok, gadam cokolwiek i rach ciach  po wszystkim. Mam nadzieję, że jutro też dam radę :)

piątek, 19 sierpnia 2011

Brzuszek w 20 tygodniu


Przedstawiam wszystkim domek Tosia w pełnym 20 tygodniu ciąży. Antoś pomału zaadoptował domek i jest mu na pewno wygodnie - rosnę wszerz i wzdłuż, a nawet trochę swędzi :) Mamusia stopy jeszcze widzi i nawet jest w stanie samodzielnie pomalować paznokcie. Przepraszam za jakość, ale wygoda górą i fota pochodzi z komórki. Mały rośnie w tempie takim, że ho, ho i zrobił się bardzo krętasiński, A jego ulubionym zajęciem jest kopanie w mamusiny pęcherz. Noce wciąż nieprzespane, ponieważ potrzeba częstego chodzenia do toalety jest silniejsza od chęci snu. O, ile bym dała za całą przespaną noc - tak bez wstawania. Do tego noce są duszne i wstaję się napić, a potem z powrotem do toalety i tak cały czas.
Zastanawiam się jak długo będę jeszcze brać leki - Luteinę i no-spę. Myślę, że gdybym już ich nie brała to czułabym się lepiej - nie martwiła tak o małego. Nikomu nie mówiłam, ale czasami brzuch mi twardnieje - robi się jak kamień, a ja czuję taki dziwny ciężar jakbym połknęła pełno kamieni. Ostatnio zrobiło mi się tak w nocy i się obudziłam, a potem już czuwałam do ranka. 31 mam wizytę u lekarza i muszę mu o tym powiedzieć.
No zbieram się do prasowania, obowiązki domowe czekają, a my z Tośkiem się lenimy :) Nawet wypiliśmy słabą kawkę z mleczkiem, ale o tym ciii...

czwartek, 18 sierpnia 2011

Dziś półmetek - koniec 20 tygodnia ciąży!

http://sennik.darmove.pl/

Półmetek - połowa ciąży i życia płodowego naszego Tosia. A dla mnie dziś czas na odrobinę podsumowania. Czas leci szybko, za szybko, ale ja to już wiem od dawna :) Widzę po moim pierwszym synku, jak ja się starzeję, a on dorasta :) Ciąża to cudowny okres w życiu kobiety, dla mnie to taki magiczny czas. Nim się obejrzę będziemy już razem wszyscy, ale na razie Antoś jest taki tylko mój :)
No to teraz jakieś wymiary dla pamięci, jako dowód, że domek Tosia wciąż rośnie:
  •  talia w kwietniu to 74 cm - talia dziś (a  właściwie to miejsce, gdzie powinna być) - 87 cm = +13 cm
  • pas w miejscu pępka 18.07.2011 to 91 cm - dziś - 99 cm! = + 8 cm
  • waga przed - 65 kg - waga 18.07.2011 - 70 kg  - dziś to .................75 kg !!! = + 10 kg, czyli 5 kg przytyłam przez ostatni miesiąc :( czyli w tabelkach i normach się nie mieszczę :( czyli zostanę hipopotamem!
Nie wiem czemu tak tyję, nie jem mało, ale też nie obżeram się, spaceruję, jestem aktywna w domu - jednym słowem to matrix, na który nie mam wpływu :(
Najważniejsze, że maleństwo się dobrze rozwija i rośnie sobie w brzuszku u mamusi, a reszta się nie liczy. Wczoraj wygrałam wszystkie aukcje na allegro, walczyłam do ostatniej minuty i udało się!!! Już w przyszłym tygodniu przyjdzie paczuszka z super ciuszkami dla Tosia. Toż zostało nam jeszcze tylko 20 tygodni, czyli 140 dni i trza się sprężyć w wiciu gniazdka. Martwi mnie, że nie zdążymy domu urządzić i się przeprowadzić, a wtedy będę musiała łóżeczko upchać w naszej blokowej sypialni :( Płytki na parterze właśnie się kładą, zostaną schody, kominek, podłoga w salonie, tapety i farby na piętrze i cała duża łazienka, a potem to już z górki - meble kuchenne, listwy przypodłogowe, meble do pokoi. Głowa mnie aż boli od nadmiaru roboty, a nadzieja, że zdążymy przed godziną 0 opuszcza :( A tak bardzo bym chciała zabrać moich wszystkich trzech mężczyzn no i psa do nowego domciu i ubrać tam choinkę i upiec piernik i zrobić sałatkę. A może zdążymy?

środa, 17 sierpnia 2011

Zapalona allegrowiczka :)



No dziewczynki muszę wam wyznać, że skrajnie uzależniłam się od aukcji na allegro! I o ile 2 mc temu na modzie niemowlęcej nie znałam się wcale to, a wcale (mimo posiadania pierworodnego) to w dniu dzisiejszym mam już ulubione marki, wybrane serie ciuszków i wiem już co to są półśpiochy. Tosiek będzie miał masę ciuchów po M. chrześniaku, dzięki czemu mogę sobie zaszaleć i dokupić mniej niezbędne ubranka :), co zresztą sprawia mi olbrzymią radochę. Tak więc szaleję na aukcjach z rezultatem 1\1 - czyli pajacyk wygrany, śliczne, ocieplane rękawiczki przegrane. Ale najbardziej krwawa jatka rozegra się dziś wieczór i mam nadzieję, że z tej bitwy wyjdę zwycięsko z moimi upatrzonymi łupami. Trzymajcie kciuki. A jak mi już łupy wojenne przyślą to chętnie się wam pochwalę :)
A tak z frontu ciążowego to czuję się świetnie, tryskam chwilami energią, po czym padam z nóg, nastrój świetny - ciężarówki błogosławmy 2 trymestr!!! Zbliżamy się z Tośkiem do połowy życia płodowego i powiem szczerze, że gdyby nie moja waga i spory (rosnący głównie co dzień po obiedzie) brzuszek to bym nie pamiętała o ciąży. Antoś mi czasem przypomina o swoim istnieniu drobnymi kopniakami (głównie w pęcherz), - teraz też :) Ściągnęłam mu m. in. muzę Mozarta i tak się zastanawiam, że jeśli po słuchaniu tych utworów dziecko ma być inteligentniejsze, to jakie będzie po Bobie Marleyu, którego ostatnio katujemy?

niedziela, 14 sierpnia 2011

nowy zakup na lepszy humorek :)

Wszystkie wiemy, że nic nie poprawia humoru jak nowy nabytek. Dziś (a w zasadzie wczoraj, bo właśnie zrobiła się niedziela) mam więc świetny humorek, bo:
zakupiliśmy płytki do domu! Będą położone w korytarzu i kuchni. Wybrałam szare - do moich szarych ścian i białych listew przypodłogowych. A oto i one:




Na żywo wyglądają lepiej - mają chropowatą strukturę imitującą kamień.
Ale to nie koniec zakupów :) Kupiłam już do nowego domu prawdziwe berło pani domu, czyli super magic mopa rotacyjnego. Zakupiony na allegro, więc jeszcze nie wypróbowany :)





Tak szczerze to uwielbiam sprzątać i nie mogę się tego mopa doczekać :)
Byliśmy też dziś w leroy merlin i wybrałam próbki farb - szary do sypialni i brzoskwiniowo-beżowy do Antosia pokoiku. Jutro łapię za pędzel i sprawdzam kolorki :) hi, hi malować też uwielbiam. W leroyu kupiłam też coś dla siebie - przeceniony (z 100,00 na 39,00) leżak. Hura, marzyłam o fajnym leżaczku, a ta cena wprawiła mnie w genialny nastrój :) Na takim, tylko niebieskim, już dziś (za około 12 h i o ile dopisze pogoda) będę wylegiwać się na działce:



piątek, 12 sierpnia 2011

Będzie SYNUŚ ! ! !



Nadeszła wiekopomna chwila :)Ogłaszam wszem i wobec, że w dniu wczorajszym -12.08.2011 cała nasza rodzinka zobaczyła na własne oczy, że maleństwo jest chłopcem!!!   



Przeczucia nie myliły ani mnie ani męża - oboje czuliśmy od początku, że będziemy mieć drugiego synka (choć skrycie marzyła mi się córcia).
Byliśmy wczoraj na USG połówkowym, u super wesołego, rozśmieszającego wszystkich Pana Doktora :) Mąż i Kubuś dzielnie towarzyszyli mamusi i obserwowali poczynania malucha. Początkowo Antoś spał spokojnie i badanie odbyło się bez większych problemów.

Później Antoś się obudził i nie był zadowolony, że ktoś go ściska, dociska i już nic nie dało się zbadać. Mały kręcił się, wiercił, machał nam rączką, a nawet próbował założyć nóżkę na szyję :)
Dumna mama obserwowała poczynania synka :) Dostaliśmy od Pana Doktora całą sesję zdjęciową malucha - do oglądania w domku - liczne zdjęcia buziuni. Technika dziś jest niesamowita - widać paluszki, buziunię, nosek, nawet dziurki w nim :) Dzidzia zdrowa, rozwija się prawidłowo. Niestety jest już za duży, by poznać jego długość. Dr powiedział, że około 15 cm, zaś waga to ho, ho... 450 g - prawie 0,5 kg szczęścia. Podobno to dość dużo, więc mamy małego pulpecika :) Kolejne Usg za 10 tyg. - mamy zabrać płytę :)
I już nie martwi mnie moja waga, ani docinki ludzi - u lekarza prawie wszystkie mamusie miału dwa razy większe brzuszki :) Mój jest w sam raz do swojego wieku, jak na 5 mc :)
Jestem przeszczęśliwa  :)
Pozdrawiam

wtorek, 9 sierpnia 2011

bo podłość ludzka nie zna granic :(


Miało być o czymś innym, ale nie potrafię nie ulec emocjom i muszę się komuś wyżalić. Krew mnie zalewa, że wokół otaczają mnie tak złośliwi ludzie. Najśmieszniejsze, że to obcy i obojętni mi sąsiedzi, znajomi sprzedawcy itp. Przez ostatnie parę dni obcy mi ludzie, dopytują się moich znajomych, czy ja już niedługo rodzę. Sąsiadka powiedziała drugiej sąsiadce, że pewnie jestem w ciąży, bo jestem już taka gruba... A dziś usłyszałam od znajomej kioskarki, że "Dzień dobry, nie poznałam Pani, Przytyło się :)" A to "przytyło się" miało tyle jadu w sobie, że krew mnie zalała. A najlepsze, że ona ostatnio wypytała znajomą, czy jestem w ciąży. A wiecie co - bez przesady tak wielkiego brzucha nie mam, żebym miała zaraz rodzić. Trochę przytyłam, bo rzuciłam palenie, ale smrodzić dziecku nie będę! Poza tym to mój brzuch i moja d* i moje nogi i moja sprawa! Co nie zmienia faktu, że sprawiają mi ci ludzie przykrość, a najgorsze, że niektórzy robią to z premedytacji i złośliwie :(
I w takich chwilach doceniam wyższość mojego rodzinnego miasta Łodzi nad tą maleńką miejscowością, gdzie większość ludzi jest ciekawskich i muszą wiedzieć wszystko o wszystkich. To dość zamknięta społeczność prymitywnych, ciekawskich, złośliwych ludzi. Przykre, ale prawdziwe. W Łodzi nikogo nie interesowała moja ciąża, ani ślub, bo każdy interesuje się swoim nosem. Tu nie dość, że wzbudziłam ogólne poruszenie - bo między dziećmi taka duża różnica wieku, to do tego niezadowolenie. Nikt mi jeszcze z tych wypytujących za plecami nie pogratulował. Tutaj bycie w ciąży to bycie trędowatym i powód do wstydu. Powinnam być na diecie i chudnąć, a nie bezczelnie tyć. To tyle o tej zawszonej wsi pod Łodzią.
Złapałam doła, nie ma co :( Pociesza mnie tylko fakt, że w czwartek, czyli za dwa dni nasz Wielki Dzień - USG!!! Żeby jakoś dotrwać permanentnie sprzątam - teraz etap porządkowania płyt DVD.
Pozdrawiam serdecznie chorujące czytelniczki ;)

piątek, 5 sierpnia 2011

bezenność w ciąży...


Dziś trochę refleksji o moich nocach. Jakich nocach? Nieprzespanych. Każdej odkąd jestem w ciąży. Od kwietnia mam problem ze spaniem jednak niestety zauważyłam, że jest już coraz gorzej. Od czterech miesięcy nie przespałam spokojnie żadnej nocy. Zaczęło się od strasznego bólu biustu, który utrudniał mi ułożenie się w wygodnej pozycji. Mój pęcherz ma teraz pojemność na maksymalnie 2 h, także, jeśli jakimś  cudem zasnę bardzo wcześnie o 24 (problemy z zasypianiem- a jakże), to około 2  w nocy podążam do celu - toalety, potem o 3, potem o 5, o 7. No i teraz najgorsze - jak już wstanę to niestety nie mogę ponownie zasnąć. I zaczyna się przekładanie z  boku na bok. Dziś o godzinie 3 nie wytrzymałam i włączyłam TV, a po dwóch godzinach zasnęłam. Nie mogę znaleźć wygodnej pozycji - zawsze spałam na brzuchu-teraz już to odpada. Na plecach - szybko drętwieję, na prawym boku - za gorąco, na lewym - po 15 minutach cierpnie. Podkładam sobie poduszki - pod brzuch, pomiędzy nogi i nic - toż to koszmar. Celowo nie robię sobie drzemek w ciągu dnia, a przed spaniem piję gorące kakao - niestety nic nie pomaga. Pomyślałam ostatnio, że to taka wprawka do nocnych karmień, przewijań itp. I przyznam się, że z niechęcią i lękiem myślę o kolejnej nieprzespanej nocy :(

czwartek, 4 sierpnia 2011

brzuszek rośnie :)

Rośniemy, rośniemy, na wadze niestety też to widać...Ale w spodnie jeszcze się upychamy, choć nie bez wyrzutów sumienia, bo brzuszek trochę ugniatamy. A żeby nie być gołosłowną oto dowód nie do odparcia :)





Brzuszek w całej okazałości :), widzę, że w boczki też mi poszły kilogramki. Właśnie zakończył się 18 tydzień, od jutra zaczynamy 19 i jesteśmy dumni, że dzidzia jest silna i już chyba nic jej nie grozi :) A za tydzień Usg połówkowe. Boże, daj cierpliwości! Już nie mogę się doczekać. Postanowiliśmy, że Kubuś też z nami pojedzie, podejrzy troszkę braciszka lub siostrzyczkę. A tymczasem wybieram odpowiednie utwory dla maleństwa, szukam czegoś spokojnego, nastrojowego, rytmicznego, może znacie jakieś fajne kawałki?